Loading

Gazetka Parafialna nr 48

Picture of Autor

Autor

Ks. prot. mgr Andrzej Opolski

Niedziela Triumfu Prawosławia


Cała historia związana z ikonoklazmem (czyli niszczeniem ikon, fresków i relikwii) jest zbyt długa, by umieszczać ją w gazetce parafialnej. Dość wiedzieć, że Tryumf Ortodoksji związany jest z cesarzową Teodorą i patriarchą św. Metodym. W Konstantynopolu w 842 r. obradował Sobór, który potwierdził postanowienia VII Soboru Powszechnego i w marcu 843 r. ogłosił koniec trwającego ponad 100 lat prześladowania ikon oraz ustanowił pierwszą niedzielę Wielkiego Postu świętem Tryumfu Ortodoksji.

Czym właściwie jest ikona? W sensie materialnym niczym wyjątkowym. To kawałek drewna, jakieś farby, trochę złota. Dlaczego więc otaczamy ikony taką czcią? Podam analogicznie inny przykład: czym jest człowiek? W sensie chemicznym jest trochę bardziej skomplikowany niż ikona. W człowieku najwięcej jest tlenu i węgla, potem wodoru i azotu, a około 1% wapnia i fosforu. Pozostałe składniki mieszczą się w jednym procencie masy ciała. Co oznacza to porównanie? Mianowicie to, że nie chodzi o skład chemiczny, fizyczny czy inny. Patrząc na drugiego człowieka, budzą się w nas pewne uczucia lub emocje. Nikt nie jest nam obojętny, nawet gdy go nie znamy. Odczuwamy niechęć, zazdrość, obrzydzenie lub pozytywnie: akceptację, podziw czy po prostu sympatię. Te odczucia zmienić się mogą za chwilę, gdy zaczniemy bliżej poznawać człowieka. Pozory przecież mylą.

Z ikoną jest trochę inaczej. Ktoś spojrzy na nią z zaciekawieniem, inny będzie cenił w ikonie jej wartość historyczną, jeszcze inny będzie zainteresowany ceną: za ile można ją sprzedać? Są też tacy, na których ikona nie zrobi żadnego wrażenia. To ci, którzy nie mieli styczności ze sztuką sakralną tego rodzaju, bo np. pochodzą z innej części świata, wyznają inną religię, w nic nie wierzą albo sztuka ich nie interesuje.

W cerkwi ikona jest nazywana oknem. To okno daje możliwość spojrzenia na inny świat, świat niebiański. Prawosławny potrzebuje ikony, bo jest swego rodzaju lustrem. Każdy wie, do czego służy lustro. Ikona jest lustrem duszy. Gdy patrzę na ikonę, widzę ideał duchowego życia: przedstawiony święty inspiruje mnie do działania. Nie muszę, ale chcę postępować lepiej. Jeśli chcę kochać ludzi i chcę im służyć tak jak Chrystus, to moim nauczycielem może być każdy ze świętych, których widzę na ikonie. Św. Jan Damasceński zauważył, że kult świętych dzięki ikonom jest żywszy i mocniejszy. Oglądając na ikonie wydarzenie (np. chrzest Jezusa, Jego przemienienie czy narodzenie), mogę w duszy przeanalizować, co zrobiłbym na miejscu apostołów czy świętych. Co zrobiłbym jako obserwator stojący z boku? Przyłączyłbym się czy potępił? Zachwycił czy krzyczał z innymi ukrzyżuj Go? Czy to zawsze działa? Nie zawsze. Przecież nie oglądam się w lustrze cały czas. A gdy to robię, nie zawsze widzę same zmarszczki, nieogolony zarost, nieodpowiedni makijaż czy pieprzyki. Widzę piękno stworzenia mimo niesymetryczności twarzy. Widzę siebie tak, jak mnie Bóg stworzył. Piękne jest to, że pomimo moich wad ktoś mnie pokochał. Kocha mnie naprawdę ten, kto wie o mnie wszystko i nadal mnie kocha.

Są dni, gdy patrzę na ikonę bezmyślnie. Są dni, gdy ikona jest ozdobą mojego domu. Ale są też dni, kiedy patrzę na ikonę z miłością i moja dusza przegląda się w niej jak w lustrze. Wtedy wzrok Jezusa mnie zawstydza, bo jestem grzesznikiem. Wiem jednak, że On mnie nie potępia. On czeka: na moją modlitwę, na moją poprawę, na moje pokajanije. Chrystus cierpliwie czeka, aż przyjdę do Niego w modlitwie. Przed Jego ikoną łatwiej mi się skupić niż bez niej. Dlatego ikony są potrzebne prawosławnym: żeby łatwiej modlić się do Stwórcy.

U nas w parafii jest piękny zwyczaj, związany ze Świętem Prawosławia. Bierzemy w ręce ikony, które są w cerkwi i procesyjnie obchodzimy świątynię dookoła. Jest to trud zbawienny. Może nas przybliżyć do Boga. Szczególne zadanie ciąży na fundatorach tych ikon. To oni powinni nieść te ikony. Prawosławie nie ma nic wspólnego z żadną magią (za chwilę znowu w reklamach usłyszymy o magii świąt). Jeśli chcesz prosić Boga o coś, musisz to zrobić osobiście. W magii rytuały odprawia czarodziej. Petent jest tylko świadkiem, który oczekuje konkretnego efektu czarów na zasadzie Płacę, więc wymagam. W cerkwi inaczej – nie wystarczy zafundować ikonę. Trzeba przyjść do cerkwi i razem z duchownym i innymi ludźmi nieść ją w procesji. Wyznawać publicznie Chrystusa i modlić się do Niego wraz z innymi. Modlitwa staje się jeszcze bardziej usilna, a fundator pokorniejszy. Kto się poniża, będzie wywyższony oraz Gdzie skarb twój, tam serce twoje.

Znaczenie i cel postu

Korzenie postu możemy odnaleźć już w pierwszym Bożym przykazaniu, skierowanym do naszych prarodziców: „A tak przykazał Pan Bóg człowiekowi: „Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać do woli, ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz”. (Rdz 2, 16-17)

To przykazanie było dla człowieka zaproszeniem do wiecznej doskonałości i cnoty. Gdy złamał ten nakaz, zaczęła się jego tragedia, która trwa aż do dziś. Wszystkie ludzkie nieszczęścia, upadki, wszystkie trudności, cierpienia i męki noszą w sobie znamię tego wykroczenia.

Przez cały Stary Testament przewija się wątek postu. Jego przestrzeganie wyraźnie jest podkreślone u Mojżesza, Eliasza i u innych proroków. Ale tu miał inny wymiar, można by powiedzieć jurydyczny. Swoją pełną formę i ważność zdobył później, poprzez 40-dniowy post Chrystusa na Pustyni Jordańskiej. Wówczas nabrał nowego pełniejszego wymiaru – wychowawczego.
„Post i panowanie nad sobą są pierwszą cnotą, matką, korzeniem, źródłem i podstawą wszelkiego dobra.” (Kallistos koui Ignatios Xantopoulos)

Dziś, kiedy zwykły człowiek słyszy o poście, pierwsze co przychodzi mu do głowy, to
ograniczenie jedzenia i picia. Wie czego nie powinien jeść i uważa, że to jest istotą postu.
Ważniejsze od tego jest jednak powstrzymywanie się od grzeszenia. Post powinien przede wszystkim uczyć nas pokory, niezbędnej do walki z pychą i innymi grzechami.

„Kiedy żołądek głoduje, serce staje się pokorne.
A kiedy żołądkowi się dogadza, myśl staje się pyszna.” (św. Jan Klimak)

Z jednej strony post jest dla człowieka utrudnieniem, z drugiej lekarstwem. Otwiera go na innych ludzi, na Boga. Człowiek jednocześnie spotyka się ze swoimi słabościami i poznaje swoją
niemoc, a wtedy łatwiej mu dostrzec jego zależność od Tego, który daje i życie i pożywienie. Uczy się przyjmować pokarm z wdzięcznością, widzi swoją więź z innymi ludźmi i ich zależność od Boga, a oprócz tego wyraźniej dostrzega ulotność tego świata i śmierci. Takimi rozmyślaniami
uderza dokładnie w fundamenty zła.

Człowiek musi przystąpić do postu dobrowolnie i z radością, bowiem nie jest to okres żałoby, ani smutku.

Wyrzekając się suto zastawionego stołu, powinien pamiętać o słowach Chrystusa: „Nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych.” Odmawiając sobie smacznego jedzenia, człowiek ćwiczy swoją grzeszną wolę. Nie ma żadnego sensu powstrzymywanie się od jedzenia mięsa, sera, jajek i innych, jeśli nasza wola oddaje się złym żądzom i czynom. Post cielesny bez duchowego nie przynosi korzyści.

Podobno dusza ma dwa skrzydła dzięki, którym wzlatuje do nieba: post i modlitwę. Są one lekiem na choroby ducha i ciała, i bronią przed demonami. Modlitwa powinna być bezpośrednia i jasna. Powinna wychodzić z serca a nie tylko z ust, bo przecież to rozmowa z Bogiem. I powinny
w niej uczestniczyć wszystkie nasze zmysły. Post bez modlitwy jest tylko dietą odchudzającą.

Post jest tylko środkiem, a nie celem. Przy jego pomocy wraca równowaga między duszą a ciałem, człowiekiem a człowiekiem, lecz przede wszystkim człowiekiem a Bogiem. Dzięki niemu dusza i ciało mogą się przygotować, by zostać świątynią Ducha Świętego. Prawdziwe życie duchowe jest niewyobrażalne bez postu.„(…) Poszcząc nie miejmy smutnych twarzy i nieustannie módlmy się z głębi naszych serc (…)”

za:cerkiew.pl

Loading