Niedziela druga Wielkiego Postu
Ew. wg św. Marka 2,1-12
Fragment czytany dzisiaj w cerkwiach jest tak dobrze znany, że trudno go na nowo komentować i odkrywać nowe prawdy. Dlatego podkreślę tylko trzy elementy, które mimowolnie się narzucają. Po pierwsze: historia dzisiejsza jest opisana na początku drugiego rozdziału ewangelii Markowej, dlatego może dziwić fakt, że Jezus ze swoim nauczaniem jest już tak sławny, że zaczyna chować się przed ludźmi. Rozdział pierwszy kończy się wręcz twierdzeniem, że nie mógł się pokazywać publicznie w żadnym mieście. Przebywał na odludziu, w miejscach trudno dostępnych, a jednak ludzie szli do Niego zewsząd (Mk 1,45). Rosjanie mówią, że nikt nie chodzi do pustej studni po wodę. Kiedy więc Jezus wrócił do Kafarnaum, otaczało Go znowu mnóstwo ludzi. Ludzie byli spragnieni ożywczej nauki, przyjmowali ją z radością czując, że oto przed nimi stoi ktoś wyjątkowy, jak studnia pełna chłodnej wody, której wystarczy wszystkim spragnionym. Nazywają Go Nauczycielem i Panem, i synem Dawida. Oznacza to najwyższy szacunek, jakim Go darzą. Po drugie, Jezus swoim nauczaniem pobudza do wyznawania wiary bez względu na okoliczności. Spośród wielu przykładów przytoczę ten dzisiejszy. Nie można się dostać do Mesjasza z powodu mnóstwa ludzi, dlatego przyjaciele chorego mają odwagę zdemontować dach domu i opuścić leżącego na noszach sparaliżowanego do stóp Nauczyciela. Ewangelista Marek stwierdza, że Jezus – widząc wiarę ich – odpuszcza grzechy i uzdrawia człowieka, który natychmiast wstaje, zabiera swoje nosze i odchodzi. Wielka była wiara przyjaciół chorego. A co, gdyby musieli już po zniszczeniu dachu domu zabrać chorego i nieść go do domu nieuzdrowionym? – pyta św. Mikołaj (Velimirovič). Jakiż to byłby wielki wstyd! Po trzecie, czytane dzisiaj ostatnie zdanie brzmi: Tego jeszcze nie widzieliśmy! Mówiąc to ludzie dziwili się i wielbili Boga. Byli zachwyceni i zdumieni! Taki cud! Po prostu wstał i wyszedł! Pominę te zachwyty i przejdę do sedna. Wielki Post to czas, kiedy na nowo mogę przewartościować swoje życie. Dlaczego muszę to zrobić? Nie muszę, ale jeśli nie chcę być podobnym do tych zatwardziałych starców, mędrców i uczonych w Piśmie za czasów Chrystusa, to powinienem uczyć się takiej wiary, jaką mieli ci przyjaciele chorego: bez względu na wszystko iść ku Bogu, nie oglądając się za siebie. Jeśli wyznawanie prawdy będzie mnie kosztować majątek, to chwała Bogu. Bóg dał, Bóg wziął, niech będzie imię Pańskie błogosławione powiadał św. Hiob po stracie majątku i dzieci. Straszne to słowa, ale inaczej się nie da. Wszystko należy do Boga i zależy od Niego. Mnie pozostaje Mu zaufać lub nie. Mogę w ciszy twardo wyznawać Boga i rozbierać czyjś dach, jeśli to konieczne, albo krzyczeć Tego jeszcze nie widziałem!, a później Ukrzyżuj Go! To właśnie zrobili ci mędrcy i faryzeusze, którzy byli obecni podczas uzdrowienia sparaliżowanego. Pewien młody reżyser kończy swój film proroczym stwierdzeniem: Nieprzyjaciel w odległości trzystu metrów jest celem, w odległości trzech metrów jest człowiekiem. Dlaczego to piszę? Bo analogia nasuwa się sama: kiedy Chrystus jest obok, trudno powstrzymać uczucie zachwytu i szczęścia. Kiedy jest sam wśród tysięcy krzyczących ludzi, oskarżany o najgorsze rzeczy, ja stoję z boku i nie wychylam się (jak apostołowie), albo wręcz wypieram się Go (jak Piotr). Przecież mogę powiedzieć prawdę: On jest niewinny!, ale ta prawda może mnie drogo kosztować. Jestem prawosławny i nie wolno mi wstydzić się swojej wiary.
Chrystus jest obok mnie codziennie. To mój bliźni. To mój sąsiad. To mój wróg. Czy dzięki wielkopostnym wyrzeczeniom i modlitwom przybyło mi choć trochę odwagi? Choć tyle, by wysłuchać drugiego człowieka? Nawet, jeśli jest innowiercą?
CIEKAWOSTKA – Sądy nad Jezusem
Po tym, jak został zdradzony i aresztowany, a przed ukrzyżowaniem, Jezus przeszedł przez sześć różnych sądów. Pierwszy był sąd Annasza, starszego arcykapłana (J 18,13), następnie sąd Kajfasza, kapłana ustanowionego przez Rzymian (Mt 26,57); jako trzecia sądziła Jezusa rada żydowska, Sanhedryn (Łk 22,66), jako czwarty sądził Go Poncjusz Piłat (Mt 27,2), piąty był sąd Heroda (Łk 23,7); i szósty ponownie Piłata (Łk 23,11-25). W sumie nastąpiły trzy sądy żydowskie i trzy sądy rzymskie.
Żydowscy przywódcy religijni oskarżyli Jezusa o podżeganie do buntu i przywiedli Go do gubernatora rzymskiego, Poncjusza Piłata, żeby Go osądził. Przez lata jedyne historyczne dowody istnienia Piłata znajdowały się w źródłach literackich, i niektórzy historycy wątpili, czy rzeczywiście istniał. Jednak w 1961 roku włoscy archeolodzy odkryli śródziemnomorskie miasto portowe Cezareę, które służyło za rzymską stolicę Palestyny. Odsłonili łacińską inskrypcję, wielkości około 60×90 cm, która głosi: „Poncjusz Piłat, prefekt Judei”. To odkrycie archeologiczne historycznej wzmianki o Piłacie potwierdziło jego istnienie i funkcję. (…) Wszystkie dostępne dowody ukazują Piłata jako niezwykle okrutnego i pozbawionego litości despotę. Był uparty, pyszny, skorumpowany, brutalny i mściwy.
N.T. Wright zauważa: „Późniejsze uznanie przez chrześcijan Piłata za bohatera, lub nawet za świętego, jest bardzo dalekie od jego charakterystyki w Ewangeliach… Był gubernatorem, był odpowiedzialny za śmierć Chrystusa; umywanie rąk było tylko pustym i pogardliwym gestem, przez który próbował uniknąć odpowiedzialności za coś, co leżało całkowicie w jego kompetencjach. To, co wynika z zapisów, nie oznacza, że Piłat chciał uratować Jezusa, ponieważ uważał, że jest On dobry, szlachetny, święty czy sprawiedliwy, ale że Piłat chciał postąpić odwrotnie niż żądali najwyżsi kapłani, ponieważ zawsze chciał postępować odwrotnie niż sobie życzyli najwyżsi kapłani”.
(fragm. książki „Niewiarygodne Zmartwychwstanie”, autor: Josh McDowell, Sean McDowell).
MYŚLI ŚW. OJCÓW
Dopóki jesteśmy barankami, zwyciężamy. Jeżeli zmieniamy się w wilki, zostajemy zwyciężeni, gdyż brakuje nam wówczas pomocy Pasterza, który pasie owce, a nie wilki.
– św. Jan Złotousty
Tak jak dla ognia właściwym jest ogrzewanie, dla wody zraszanie, a dla świecy oświecanie, tak też dla żywej wiary właściwym jest uzewnętrznianie w dobrych uczynkach.
– św. Tichon Zadoński
Aby wiara była zbawczą wymaga zgodnego z nią życia. Bowiem wiara bez czynów martwą jest, co oznacza, że nie jest w stanie doprowadzić człowieka do życia wiecznego.
– św. Filaret metr. Moskiewski
Bez oleju lampa nie będzie świeciła, a bez wiary nikt nie otrzymuje dobrej myśli.
– św. Efrem Syryjczyk